5 października 2016

ohoho

Szybka notka, przed wyjściem na siłownię...
Żyję, mam się bardzo dobrze. Zaczęłam wymagane kursy w szkole (Long Island Univeristy). Zbieram doświadczenie, może kiedyś się przyda, pomoże w znalezieniu wymarzonej pracy. Za dwa tygodnie zaczynam kolejne kursy z biznesu, zaraz po tym, podpiszę umowę na kolejny rok pracy w moją rodzinką. Czy nadal są perfect match? Tak. Pewnie większość z Was wie, że na koniec Sierpnia poleciałam do Polski. Fajnie spotkać znajomych, przyjaciół, rodzinę. Iść na cmentarz do brata, kiedy tylko ma się ochotę, ale byłam tylko 5 dni... to nic takiego. Było mega dużo alkoholu, którego tutaj nie pije, Wesele. Jedzenie, które kocham. Moja Marysia, za która tęskniłam. No i fakt, że jednak mogłam się przytulić do mamy i taty. ALE... To nie mój świat. Albo... Jeszcze nie dorosłam, żeby powiedzieć sobie KONIEC Z BYCIA AU PAIR, CZAS NA POWAŻNĄ PRACĘ (chociaż to co robię teraz jest bardzo odpowiedzialne, 3 dzieci (CHŁOPCÓW!!!!!) to nie jest małe wyzwanie... No ale wracając do tematu, gdy już wróciłam do Stanów, dostałam SMS od mojej hostki "welcome home :)" przecudowne uczucie... Kocham swój pokój, który jest w piwnicy, kocham swoje łóżko... Minęło 8 miesięcy, nadal czuję się tutaj dobrze. Nikt nie daje mi odczuć, że byc Au pair to moja praca. Pare tygodni przed wylotem do Polski, miłam mały wypadek. Jako au pair, muszę zapłacić 250$. Nieważne, czy samochód do kasacji czy mała ryska. Dla mnie świat się zawalił teoretycznie, wracałam do domu becząc, myślałam, że powiedzą mi "rematch" mamy dosyć. A tutaj co? "boże, jak dobrze, że Ci się nic nie stało"... Szczerze? jeśli myślę, że ktoś inny miałby wychowywać moje potworki, to jestem zazdrosna lol Jakieś Pytania? 


xoxo
szczęśliwa Mika

1 komentarz: